- Świsty i pomruki. Sceny tatrzańskie wyd. Czarne autor: Lechosław Herz
Wydawnictwo: Czarne
ISBN: 978-83-8049-501-2
Autor: Lechosław Herz
Ilość stron: 168
Format: 16.5 x 24 cm
Oprawa: twarda
Język: polski
Wydanie: 2017
Opis:
Magii Tatr ulega każdy, kto
spojrzy na górskie szczyty, ale żeby znaleźć się w gronie prawdziwie
wtajemniczonych, trzeba umieć patrzeć tak jak autor tej książki. Wtedy można
zobaczyć pluszcza korduska, pomurnika, płochacza, krzyżodzioba, orła szybującego
nad granią, świstaki i kozice. Usłyszeć głuszca czy jelenia na rykowisku. A u
podnóża skalistych szczytów, tam gdzie rozciągają się lasy, trafić do
matecznika, w którym żyje niedźwiedź. Przekonać się, że nie taki wilk straszny,
za to człowiek owszem. Bo Tatry, wieczne i wielkie, raj dla tych, co rozumieją i
szanują piękno przyrody, są bardzo poważnie zagrożone. Dlatego w granicach Parku
Narodowego utworzono liczne obszary rezerwatów ścisłych, do których wstęp mają
tylko nieliczni. Wśród nich jest Lechosław Herz, a co widział tam, gdzie zwykły
śmiertelnik wejść nie ma prawa, opisał w tej książce. I jeszcze, jak to drzewiej
w Tatrach bywało i jak jest teraz. I jak kłusownik stał się obrońcą tatrzańskiej
przyrody. I jakie cuda dzieją się na oczach turystów, nawet gdy tego nie widzą.
„Inteligenci warszawscy ukrywają się dzisiaj za parawanem ironii i szyderstwa” – pisze Lechosław Herz, wspominając swoją wizytę w zakopiańskim Muzeum Kornela Makuszyńskiego. I dalej stwierdza, że „słodycz i szlachetność” w pisarstwie „pana Kornela”, chociaż niemodne i dla wielu nieznośne, są mu jednak bliskie.
„Świsty i pomruki” nie szydzą, nie skandalizują, nie łamią żadnego tabu. Prosta, szczera opowieść – trochę zabarwiona nostalgią – o górach, które autor kocha, i o dzikich zwierzętach, którymi jest zafascynowany. Aktor z zawodu, przyrodnik amator, przyznaje otwarcie: „nie wstydzę się tego wzruszenia, które towarzyszy wędrówce”. Skorzysta na tym wzruszeniu czytelnik. Spędzi kojące chwile w tatrzańskich ostępach. I może pomyśli, że świat jest piękny i wcale jeszcze nie zwariował.
Marek Grocholski, kwartalnik „Tatry”